Oczywiście, jak urlop to nieszczęścia, a te - jak zwykle chodzą parami. Zatem po fachowym zlepieniu mojej "dwójki" i wizycie na nocnym dyżurze okulistycznym, w przeddzień wyjazdu, ok. godz. 5, 15.08.2012r. znów ruszyliśmy do Rumunii.
Po drodze czekało nas zwiedzanie browaru w Rożnawie.
Browar restauracyjny okazał się niepozorny, ale IPA rewelacyjna. Niestety, po IPIe nasze wymagania odnośnie piwa strasznie wzrosły. Tymczasem pszenica oraz ciemne miały jakąś wadę (wyraźny ocet w tle).
Odważyliśmy się jednak zakupić na drogę oprócz IPY, chilly oraz B27 (Barley Vine, 27 ekstraktu).
Tego samego dnia dojechaliśmy do Tokaju. Podobnie, jak kilka lat temu- nocleg na polu namiotowym i hałas - dyskoteka oraz samochody na pobliskiej drodze. Do tego kiepskie sanitariaty. Nigdy więcej pola namiotowego w Tokaju :)
Koszt na polu 3.000 forintów, tj. namiot, samochód plus dwie osoby.
Piwniczki Rakoczych trochę nas zwiodły. Jednak na Aszu to się tam znają :) Degustacja była warta swojej ceny- koszt całej wizyty w piwniczkach, to 7.800,00 forintów (dwie degustacje). Jednak generalnie wolimy prywatne piwniczki. Te pozornie zaniedbane, wydają się dużo bardziej atrakcyjne niż te komercyjne.
Kolejny dzień (16.08) minął nam pod hasłem dróg w remoncie, korków i mnóstwa wesel na Rumunii. Czy to jakaś specjalna dla nich pora? W ciągu jednego dnia, widzieliśmy ich okołu dwudziestu.
W końcu dotarliśmy do hotelu Cerbul w Borsie Statiunea (uzdrowisko). Na miejscu trochę Polaków. Nocleg w cenie 100 lei za noc/ dwie osoby - pokój z balkonem i łazienką. Jednak wystrój to połowa lat 90-tych.
Pierwsi spotkani Polacy ostrzegli nas przed kiepskim oznakowaniem szlaków........
Dodatek Piotra :)
Szybka kąpiel, gorzka żołądkowa i spać. W nocy zimno. Okazało się że okno było otwarte całą noc - zaczęło się robić zimno to zamknąłem :)
Rano .. w następnym poście :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz