Nie do końca wyspawszy się w naszym "wspaniałym" apartamencie, znów wyruszyliśmy w górę Transfogaraskiej, aby dojść z Balea Lac do schroniska Podragu i może zdobyć coś więcej.
Podjeżdżamy do Balea, gdzie jemy pyszne śniadanie (jak zwykle w ciągu tegorocznej trasy jest to omlet z serem i szynką). Następnie ruszamy w stronę schroniska Podragu. Ból pleców, odparzenia, ogólne niewyspanie, niesamowicie piekące słońce tego dnia oraz ścieżki poprowadzone w sporej ekspozycji sprawiły, że się poddałam. Widoki mieliśmy jednak i tak tego dnia przepiękne.
|
Jeziorko z pomnikiem upamiętniającym tych, którzy zginęli w górach |
|
W drodze do Podragu, po lewej widać fragment naszego szlaku |
|
Fogarasze "od drugiej strony" |
Na upartego dałabym może i radę, ale góry zbyt poważne na ewentualne próby. Tym bardziej, że burza dzień wcześniej dała dużo do myślenia. Decyzja mogła być tylko jedna. Wracamy.
Dotarliśmy do Transfogarskiej ...od drugiej strony. Takie zejście wydało nam się dużo prostsze.
|
Transfogaraska |
Piotr złapał stopa, pojechał po samochód i przyjechał po mnie. Pozostało zastanowić się, co robimy dalej. Opcje: Konstancja, Budapeszt-Wiedeń-Praga, czy jednak jeszcze jakieś góry. Postawiliśmy na góry - Retezat. Z powodu niepogody nie udało się ich zdobyć 2 lata temu. Zobaczymy, co będzie tym razem. No to w drogę. Przed nami ok. 30 km serpentyn... Dalej również serpentyny wśród wiosek. Według przewodnika, ta część Rumunii (Wołoszczyzna), wyróżnia się drogami biegnącymi przez bezkresne wioski :).
Na przyszłość trzeba zapamiętać, że jeżeli będziemy chcieli ponownie zdobyć Podragu, należy jechać Trans od strony Sybina, przejechać tunelem na drugą stronę gór oraz znaleźć zjazd do żółtego szlaku. Trasa wydaje się z tej strony dużo łatwiejsza. Z kolei nie warto podjeżdżać z drugiej strony, bo trzeba będzie przebyć ok 30 km nudnych serpentyn wokół zalewu.
|
Prawdziwy zamek Draculi |
Z żalem opuszczaliśmy Fogarasze, zanurzając się coraz bardziej w bezkresne wioski Wołoszczyzny. Trzeba to czytać w następujący sposób: jedziesz non stop serpentynami, góra-dół, w terenie zabudowanym. W dodatku, brak chodników dla miejscowych, a oni chodzą jak chcą. A z kolei Ci zmotoryzowani jeżdżą z domu do domu z prędkością 30-40 km/h, natomiast ciężarówki i pozostali -jedynie przemieszczający się po tych terenach- poruszają się średnio 80 km/h.
Zastanawialiśmy się po drodze nad noclegiem. Postawiliśmy na Monastyr w Horezu. Piękne miejsce, ale okazało się, że mamy pecha, bo brak było wolnych miejsc. W ogóle w Horezu, nie wiadomo z jakiego powodu, brak było miejsc noclegowych. W końcu, około 21.00 znaleźliśmy wolny pokój. Przy tym, w bardzo miłym pensjonacie. Mieliśmy okazję zobaczyć dom wołoszczański od wewnątrz. To było bardzo miłe miejsce. Niestety, byliśmy tak zmęczeni trasą, że nawet nie pamiętamy jego nazwy. Zapomnieliśmy również zrobić zdjęcia w środku. A wystrój był b. przytulny, natomiast meble mocno zdobione rzeźbieniami.
|
Monastyr w Horezu, w którym planowaliśmy spędzić noc |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz