sobota, 29 marca 2014

Karkonosze 29.03-30.03.2014 r.

Sezon górski rozpoczęliśmy w tym roku wycieczką w Karkonosze. Pogoda dopisała. Podobnie tłumy narciarzy. Nie widać ich na naszych zdjęciach z wycieczki, ale na trasie Labska Bouda- Vrbatowa Bouda było ich naprawdę sporo. Po szlakach, zwłaszcza tych niedostępnych dla narciarzy, chodziło się dosyć ciężko (trasa Vosecka Bouda- Labska Bouda). Śnieg zaczynał topnieć, ale było go jeszcze sporo. Tam gdzie śnieg przysypał rynny odprowadzające wodę, było nawet niebezpiecznie, bo można było się mocno zapaść.Następnym razem lepiej poczekać jeszcze kilka tygodni, albo zainwestować w rakiety. 
Kolejny raz sprawdziło nam się schronisko Vosecka. Dobre jedzenie i czystość to podstawa :)

niedziela, 23 marca 2014

Marques de Mundaiz Crianza 2010 Rioja


Ostatnio, będąc przypadkiem na zakupach w Biedronce, zwróciliśmy uwagę na czerwone, wytrawne wino z Rioja- Marques de Mundaiz Crianza 2010. Z opisu na butelce wynika, że wino było starzone 12 miesięcy w beczkach z amerykańskiego dębu, a następnie 2 miesiące w butelce. Powyższe zabiegi miały mu nadać okrągłego i miękkiego zakończenia. I trzeba przyznać, że efekt tego subtelnego zakończenia został osiągnięty. Wino jest wytrawne, co w tym przypadku wcale nie przeszkadza konsumować go dla przyjemności, samodzielnie a nie tylko w połączeniu z ciężkimi, mięsnymi potrawami. 
Koszt ok. 20 zł.



23 marca 2013 r. Ślęża-Bo nawet na Ślężę trzeba zabierać ze sobą mapę...

Wiosenna aura skłoniła nas do dłuższego spaceru. A gdzie lepiej spacerować o tej porze roku, jak nie po masywie Ślęży? Wybraliśmy się zatem z rodzicami na wycieczkę w sobotę 23 marca 2014 r. Wyjątkowo na luzie, dopiero około 10:00. 
Niestety, plany szybko trzeba było zweryfikować. W Sobótce odbywał się akurat półmaraton. W związku z tym nie mogliśmy dojechać, zgodnie z wcześniejszym planem do Przełęczy Tąpadła. Wybraliśmy inną trasę: z Przełęczy Pod Wieżycą- czarnym w stronę Tąpadeł (2h 15 min według czasówki). Niestety- stety pomyliliśmy szlaki. Mieliśmy minąć 1 niebieski idący z Górki i zejść na nasz ulubiony niebieski (skaliste podejście z tyłu Ślęży patrząc od strony Wrocławia). Tyle tylko, że trzeba było w tym celu w pewnym momencie zejść z czarnego na zielony i dojść dopiero do niebieskiego. Nam się  ten zielony z niebieskim zlał na mapie w jeden niebieski. Myśląc zatem, że musimy dojść do 2 odbicia niebieskiego- doszliśmy tak, mijając zielony- do Tąpadeł :) Ponieważ robiło się późno, a od strony Karkonoszy zaczęły napływać ciemne chmury (w prognozach były nawet burze), zdecydowaliśmy się na szybkie wejście na Ślężę żółtym i zejście do Sobótki, gdzie zaparkowaliśmy samochód czerwonym. Wycieczka generalnie bardzo udana. O dziwo, bolały nas nawet wieczorem mięśnie :) Trochę spaceru jednak było. 

Na koniec tylko przeżyliśmy duże rozczarowanie. Zatrzymaliśmy się na obiad w Rogowie Sobóckim w Starej Mleczarni. Jedliśmy tam już z 2 razy i byliśmy zadowoleni. Tym razem coś poszło nie tak. Przywitał nas brudny obrus, brak mydła, papieru, ręczników i generalnie brud w damskiej toalecie. A jedzenie? Ratował przepyszny jak zwykle krem ze szpinaku z fetą. Za to ja zjadłam najgorszego w życiu schabowego. Był obtoczony w jakiejś kiepskiej panierce, strasznie tłustej, w dodatku usmażony na  śmierdzącym tłuszczu (ponoć roślinny). Rodzice i Piotr zamówili grillowaną karkówkę, która nie była najcieplejsza. Była za to gumowata i zbyt słona.