sobota, 30 listopada 2013

16.-17 listopad 2013 r. Karkonosze jesienią czyli zakończenie sezonu

Trzeba było jakoś zakończyć sezon górski 2013 r. A jak inaczej zakończyć, jak nie w Karkonoszach? 

Ekipa- stała. Wyjazd, jak zwykle 6:00 rano w sobotę. Mieliśmy mieszane odczucia odnośnie pogody. Jak się okazało, wstrzeliliśmy się idealnie pomiędzy mglisty piątek, a jeszcze bardziej mglisty i deszczowy poniedziałek :). Lekko już przyprószone śniegiem góry wyglądały przepięknie. Słońce przepływające nisko nad horyzontem tworzyło piękny klimat i rzucało bajeczne cienie. 

Ekipa w komplecie- w tle schronisko Lućni Bouda

Trasa prawie standardowa, z małymi modyfikacjami. 
Start z parkingu w Karpaczu i wędrówka Białym Jarem. W sumie nie mieliśmy wyjścia. Kocioł Łomniczki został już zamknięty, nie jeździł również wyciąg, który przechodził sezonowy przegląd. 
Ponieważ okazało się, że szybko weszliśmy na obszar pokryty śniegiem, uznaliśmy że Biały Jar na drugi dzień (planowaliśmy nim również wracać), może okazać się b. nieprzyjemny.  Na razie jednak, zachwycając się widokami i "kambodżą", wędrowaliśmy prosto do Lućni Boudy.  
A w Lućni - wiadomo- śniadanie i Parohać do kompletu ;). Po odpoczynku czas w drogę- do Vyrovki. 
Z Vyrovki w dół drogą (zielonym) do polanki Richterovy Boudy, gdzie przycupnęliśmy na chwilę w schronisku. Ponieważ dzień był piękny a zejścia szosą nie należą do najprzyjemniejszych, zdecydowaliśmy się - zamiast dalszej drogi zielonym- odbić na szlak czerwony (ale nie przy samym schronisku w lewo- ten wiedzie do Peca piękną drogą nad Rużovym Dulem, a nieco niżej w prawo, gdzie ścieżka wiedzie nad potokiem- trasa do Peca przez Chaloupky). Bardzo przyjemna alternatywa. Jednak od Peca wolałabym tamtędy nie podchodzić. Również w warunkach zimowych wybrałabym raczej standardową drogę.
Gdy zeszliśmy do Peca, było już ciemno. 

W Pecu, jak zwykle, nocleg u Zelmana. Wieczorem natomiast przeżyliśmy małe rozczarowanie. Basen okazał się zamknięty i trzeba było szukać miejsca na obiad gdzie indziej. Trafiliśmy do restauracji hotelu Krokus, gdzie najedliśmy się smacznie i do syta. 

W niedzielę standardowy powrót do Karpacza: od  Peca zielonym-Vyrovka- Lućni Bouda - przecięcie czerwonego- Strzecha Akademicka. Dla małej odmiany, zdecydowaliśmy się zejść do Karpacza żółtym (dawny tor saneczkowy), pozostawiając Biały Jar z boku.

Widok z Lućni Boudy na Śnieżkę


Navarra tinto roble 2012


Tym razem duże rozczarowanie. To chyba pierwsze, wytrawne wino ze szczepu Tempranillo, które wyjątkowo nam nie pasowało. Jest dosyć płaskie w smaku, za to w naszym odczuciu kwaśne, z bardzo narzucającymi się taninami. O ile gorzkość jest jak najbardziej na miejscu (chociaż w tym przypadku, jak dla nas, nieco za silna), to już ta kwaśność powoduje, że wino jest prawie niepijalne. Mamy wrażenie, że nie była to kwestia jakiejś wady, zepsucia- to wino tak ma i albo to komuś pasuje, albo nie- my dziękujemy. 

piątek, 22 listopada 2013

19.-20.10.2013 Śnieżnik i okolice

Jesień, to wspaniały moment, aby odwiedzić Śnieżnik i okolice. Ostatnio byliśmy tam w październiku 2011r., kiedy świętowaliśmy 140-lecie schroniska na Śnieżniku. 

Start rozpoczęliśmy standardowo z Międzygórza ok. 8:10. Było zimno, ale świeciło słońce, które dodatkowo upiększało jesienne krajobrazy. Po drodze zamarudziliśmy w Słonecznej Willi i do schroniska na Śnieżniku doszliśmy ok. 11:15 (czas według drogowskazów przed pierwszym i w zasadzie jedynym konkretnym podejściem to 1h 30 min). 

Widok z Czarnej Góry 
W schronisku pogadaliśmy z Jackiem, skosztowaliśmy Opata Klasztornego i ruszyliśmy do Siennej (na miejscu ok. 16:00), gdzie zazwyczaj nocujemy w Puchaczówce (przepyszne jedzenie- zwłaszcza sakiewka z buraczkami i pierożkami).  Do Siennej schodzimy przez Żmijowiec (czerwony od schroniska i na Przełęczy Śnieżnickiej dalej czerwonym). W pewnym momencie dochodzi się do miejsca, prawdopodobnie zwanego Żmijową polaną. Czerwony biegnie dalej na Czarną Górę, a my idziemy w prawo, wyraźną drogą w stronę tras narciarskich. Do tej pory schodziliśmy do Siennej wprost pod wyciągami "z górki na pazurki", ale tym razem Piotrek  uparł się, żeby do końca schodzić drogą. I dobrze, bo pogoda była piękna i nie chciało się zbyt szybko chować w pensjonacie. 

W sobotę powrót. Pogoda przez noc mocno się zmieniła. Naszły lekkie chmury, od rana było dużo cieplej niż dzień wcześniej. Lekko wiało, więc baliśmy się czy da radę wjechać wyciągiem na Czarną Górę. Tym razem się udało. Ok 10:20 byliśmy na Czarnej Górze, skąd mogliśmy podziwiać przepiękne widoki.            Z Czarnej schodziliśmy zielonym/czerwonym do Polany Pod Jaworową Kopą, gdzie odbiliśmy na zielony (ok. 10:45). Tym razem dalsza droga bardzo nam się dłużyła, bo mama za wszelką cenę postanowiła, że musi znaleźć jakieś grzyby :). Około 11:30 doszliśmy do krzyżówki szlaków niebieskiego- którym zazwyczaj schodzimy do Międzygórza -
z zielonym, który dalej biegnie w kierunku Góry Iglicznej. Ponieważ było wcześnie, pogoda piękna, a mama wciąż nie miała na tyle grzybów, by przygotować jakiekolwiek danie, zmieniliśmy plany i ruszyliśmy dalej zielonym. W schronisku pod Igliczną byliśmy ok 12:30. A w samym Międzygórzu o 13:30. Po drodze natrafiła nam się niespodziewana atrakcja- przy wodospadzie w Międzygórzu odbywały się efektowne ćwiczenia wojskowe (zjazdy tyrolką nad wąwozem, zjazdy na linie w nurcie wodospadu itd.).

czwartek, 21 listopada 2013

Karkonosze 07-08.09.2013


Ogólny widok na Karkonosze




Znów wyruszyliśmy z rodzicami w Karkonosze. Pogoda bardzo nam dopisała. Śnieżkę było widać już w okolicach Jaroszowa.






Tym razem wybraliśmy podejście szlakiem czerwonym przez Łomniczkę. Start z parkingu ok. 8:05. Szliśmy strasznie wolno, ponieważ co chwila zatrzymywały nas przepiękne widoki.
Gdzieś w Kotle Łomniczki

Do Domu Śląskiego doszliśmy ok. 9:55. Chwila odpoczynku i prawie biegiem (20 min) weszliśmy drogą wokół Śnieżki na sam szczyt. Chwilę podziwialiśmy widoki, helikopter dowożący materiał na budowę nowego wyciągu po czeskiej stronie, odwiedziliśmy nowe schronisko po czeskiej stronie, zbadaliśmy czy faktycznie za pieczątkę w polskim schronisku trzeba zapłacić (nie, wbrew pogłoskom) i uznaliśmy, że trzeba lecieć dalej.


Helikopter dowozi materiały na budowę wyciągu


Widok ze Śnieżki na Śląski Dom, Lućni Boudę i Równię pod Śnieżką


Zwłaszcza, że na szczycie zaczął się zbierać coraz większy tłum. Kierunek - Lućni Bouda. Tym razem ledwo udało nam się znaleźć miejsce. Już dawno nie spotkaliśmy w tych górach takich tłumów. Po posiłku, ok. 14:10 ruszyliśmy do Chalupy na Rozcesti. Ponieważ pogoda była naprawdę cudowna, zdecydowaliśmy się
poleniuchować i nieco skrócić wycieczkę. 



Widok na Śnieżkę od strony czeskiej

Dopiero o 16:45 ruszyliśmy zielonym (5,5 km) w stronę Peca pod Śnieżką (na miejscu o 18:00). Pierwszy raz z Piotrem schodziliśmy tym szlakiem. Byliśmy pod wrażeniem widoków na Karkonosze i Śnieżkę.

Na drugi dzień  wybraliśmy ostatnio nietypowy dla nas powrót-  bezpośrednio z Peca do Domu Śląskiego (start 9:15, na górze 11:50). Po drodze odkryliśmy kopalnie  http://www.krnap.cz/data/File/turism...rospekt-eu.pdf , które kiedyś trzeba będzie zwiedzić. 
Natomiast pod Domem Śląskim czekała nas nieprzyjemna niespodzianka. Pomimo zapowiedzi pięknej pogody do poniedziałku, zaczął się gwałtownie zmieniać front. Zaczęło mocno wiać. Ponieważ od Kopy szło mnóstwo osób, które wyglądały jakby dopiero co zeszły  z wyciągu, łudziliśmy się przez chwilę, że uda się zjechać. Niestety, czekało nas rozczarowanie- zejście Białym Jarem (start Dom Śląski 11:50-na dole 13:50). Przynajmniej po drodze  było zabawnie  - tłumy ludzi  nieodpowiednio ubranych jak na górską wycieczkę. Tłumy zajadające się po drodze chipsami, ciasteczkami i marzące o zjedzeniu na górze kiełbasy z grilla :). No i my- z plecakami. Zabawne zderzenie.