W niedzielę 14.04.2013 r. wyruszyliśmy na znacznie krótszą wycieczkę z Karłowa w Białe Ściany. Niestety, pomimo ładnej pogody, udało nam się jedynie dojść do ścian, które trzeba było szybko ominąć z powodu zbyt dużej ilości śniegu i roztopów.
Wycieczkę rozpoczęliśmy w Karłowie o godzinie 9:45. Wyruszyliśmy szosą, tak jak na Kudowę Zdr. Około godziny 10:00 doszliśmy do żółtego szlaku na Batorów/ czerwonego na Błędne Skały. Około 10:24 zdobyliśmy już Fort Karola, z którego jest piękny widok na Góry Stołowe, a o 10:40 byliśmy na Lisiej Przełęczy. Do Białych Ścian doszliśmy o 11:05. Chwila na zdjęcia i o 11:15 wracamy zielonym do Karłowa. Jak wspomniałam, śnieg zmusił nas do odwrotu. Na parkingu w Karłowie byliśmy o 12:06.
Mimo wszystko spacer udany. Plus, że na szlaku byliśmy zupełnie sami.
sobota, 20 kwietnia 2013
Góry Stołowe 12-14.04.2013r.
W ostatni weekend otworzyliśmy sezon górski 2013r. Pomimo kiepskiej prognozy pogody, odważyliśmy się na wyjazd i była to dobra decyzja.
Nocowaliśmy wraz z rodzicami w gospodarstwie agroturystycznym Złoty Kłos w Radkowie. Prowadzi je b. sympatyczny starszy Pan. Pokoiki są małe ( przynajmniej te, w których nam przyszło nocować) i nie nadają się na dłuższy wyjazd, ale są w sam raz na weekendowy wypad za miasto. Gospodarz przy tym pilnuje, by było ciepło i czysto. Do swojej dyspozycji mieliśmy również ogólnodostępny aneks kuchenny ( lodówka, kuchenka, mikrofala, czajnik, garnki, talerze, sztućce).
Ponieważ byliśmy w Radkowie już od piątkowego wieczoru, ruszyliśmy na wycieczkę przez Pasterkę do Bożanowa już o godzinie 9:00. Udaliśmy się drogą w górę, początkowo niebieskim szlakiem w stronę zalewu, następnie ośrodka PAFAWAGu i dalej szosą zakrętami, aż w końcu ok. 9:40 zeszliśmy na szlak zielony- łącznik do żółtego szlaku prowadzącego z Radkowa do Pasterki. Nie zdecydowaliśmy się wybrać żóltego od razu w Radkowie, ponieważ obawialiśmy się błota w dolnym jego odcinku. Droga na razie była czysta, a pogoda nie zapowiadała większych niespodzianek.
Około 9:50 zmieniliśmy szlak na żółty. Zaczął pojawiać się śnieg. Więcej i więcej śniegu. Z gór spływały już duże ilości wody. Osiągając coraz wyższe odcinki szlaku, cieszyliśmy się, że mamy ze sobą kijki, stuptuty i że dzień wcześniej dobrze zaimpregnowaliśmy buty. Jednak coraz bardziej obawialiśmy się tego, co będzie wyżej.
O godzinie 10:25 doszliśmy do odcinka, który nazywam traktem. Po całkiem górskiej, jak na Góry Stołowe wspinaczce, dochodzi się do praktycznie płaskiej drogi przebiegającej obok miejsca, w którym niegdyś stało schronisko. Do Pasterki pozostało nam jakieś 45 min ( ze względu na warunki, przeszliśmy ten odcinek w 1h 05 min). Wybraliśmy znów żółty szlak, którego fragmenty faktycznie przebiegają po starym trakcie.
W związku z tym, że jest to prawie prosta ścieżka, nawiało na nią sporo śniegu. Najgorzej było jednak na ostatnim, leśnym odcinku do Pasterki. Mogliśmy albo zapadać się w śnieg- chwilami nawet po kolana- albo brodzić w strumieniu, który płynął na całej szerokości szlaku. Trzeba było iść wcześniej wydeptanymi śladami. Odcinek był dosyć żmudny, bardzo mokry i nieprzyjemny.
Powyższe trudy wynagrodziliśmy sobie Opatem w schronisku ( 6,50 zł butelkowy, chyba każdy możliwy rodzaj). Co jednak najważniejsze... :)!!
Żeby zrozumieć naszą radość z dotarcia do Pasterki, trzeba się cofnąć w opowieści 2 dni. Otóż sprawdzając pogodę w czwartek przed wyjazdem, zajrzeliśmy na zdjęcia robione z kamery przy schronisku w Pasterce. Na zdjęciu widoczna była krowa, która tak sobie stała godzinę, jedną .....piątą, aż nadszedł wieczór. A ona wciąż stała. Natomiast na drugi dzień od rana leżała, aż do naszego wyjazdu do Radkowa. Byliśmy przekonani, że gospodarz wieczorem nie zabrał jej z pola i bidulka nie przeżyła nocy.
Tylko o niej myśleliśmy całą drogę. Tymczasem okazało się, że jest to jedynie makieta krowy :) Tyle radości z widoku kolorowego plastiku nigdy nie mieliśmy.
Po posiłku i w znacznie lepszych nastrojach ruszyliśmy o 12:45 niebieskim szlakiem do Bożanowa. Znów szliśmy w śniegu. Tym razem jednak aż do Machowskiego Krzyża śnieg był dosyć zmarznięty i nie sprawiał większych problemów. Na szlaku było zupełnie pusto. Przy Machowskim byliśmy ok 13:34 i jakieś sześć min później ruszyliśmy dalej. Dalsza część trasy, to znów śnieg i spływające pod nim strumyki. O godzinie 15:00 doszliśmy do pierwszej drogi skręcającej do Radkowa (droga asfaltowa, która biegnie od drogi w Bożanowie w prawo i wychodzi koło zalewu w Radkowie- jeszcze nie mieliśmy okazji nią iść). Ruszyliśmy jednak dalej do Hospudki w centrum, gdzie zabawiliśmy do ok. 16:30. Dodam, że w Hospudce można się napić Gambrinusa, Czarnego Kozla oraz Mastera, a także zjeść bardzo pożywny obiad (daję mnóstwo frytek). Piotr z kolei zamówił jednego z fajniejszych Langosi. Był stosunkowo mało tłusty i bardzo chrupiący. Wycieczkę zakończyliśmy w Radkowie o 17:50 kompletnie przemoczeni po ulewie z gradem, która złapała nas w drodze powrotnej.
Nocowaliśmy wraz z rodzicami w gospodarstwie agroturystycznym Złoty Kłos w Radkowie. Prowadzi je b. sympatyczny starszy Pan. Pokoiki są małe ( przynajmniej te, w których nam przyszło nocować) i nie nadają się na dłuższy wyjazd, ale są w sam raz na weekendowy wypad za miasto. Gospodarz przy tym pilnuje, by było ciepło i czysto. Do swojej dyspozycji mieliśmy również ogólnodostępny aneks kuchenny ( lodówka, kuchenka, mikrofala, czajnik, garnki, talerze, sztućce).
Ponieważ byliśmy w Radkowie już od piątkowego wieczoru, ruszyliśmy na wycieczkę przez Pasterkę do Bożanowa już o godzinie 9:00. Udaliśmy się drogą w górę, początkowo niebieskim szlakiem w stronę zalewu, następnie ośrodka PAFAWAGu i dalej szosą zakrętami, aż w końcu ok. 9:40 zeszliśmy na szlak zielony- łącznik do żółtego szlaku prowadzącego z Radkowa do Pasterki. Nie zdecydowaliśmy się wybrać żóltego od razu w Radkowie, ponieważ obawialiśmy się błota w dolnym jego odcinku. Droga na razie była czysta, a pogoda nie zapowiadała większych niespodzianek.
Około 9:50 zmieniliśmy szlak na żółty. Zaczął pojawiać się śnieg. Więcej i więcej śniegu. Z gór spływały już duże ilości wody. Osiągając coraz wyższe odcinki szlaku, cieszyliśmy się, że mamy ze sobą kijki, stuptuty i że dzień wcześniej dobrze zaimpregnowaliśmy buty. Jednak coraz bardziej obawialiśmy się tego, co będzie wyżej.
O godzinie 10:25 doszliśmy do odcinka, który nazywam traktem. Po całkiem górskiej, jak na Góry Stołowe wspinaczce, dochodzi się do praktycznie płaskiej drogi przebiegającej obok miejsca, w którym niegdyś stało schronisko. Do Pasterki pozostało nam jakieś 45 min ( ze względu na warunki, przeszliśmy ten odcinek w 1h 05 min). Wybraliśmy znów żółty szlak, którego fragmenty faktycznie przebiegają po starym trakcie.
W związku z tym, że jest to prawie prosta ścieżka, nawiało na nią sporo śniegu. Najgorzej było jednak na ostatnim, leśnym odcinku do Pasterki. Mogliśmy albo zapadać się w śnieg- chwilami nawet po kolana- albo brodzić w strumieniu, który płynął na całej szerokości szlaku. Trzeba było iść wcześniej wydeptanymi śladami. Odcinek był dosyć żmudny, bardzo mokry i nieprzyjemny.
Powyższe trudy wynagrodziliśmy sobie Opatem w schronisku ( 6,50 zł butelkowy, chyba każdy możliwy rodzaj). Co jednak najważniejsze... :)!!
Żeby zrozumieć naszą radość z dotarcia do Pasterki, trzeba się cofnąć w opowieści 2 dni. Otóż sprawdzając pogodę w czwartek przed wyjazdem, zajrzeliśmy na zdjęcia robione z kamery przy schronisku w Pasterce. Na zdjęciu widoczna była krowa, która tak sobie stała godzinę, jedną .....piątą, aż nadszedł wieczór. A ona wciąż stała. Natomiast na drugi dzień od rana leżała, aż do naszego wyjazdu do Radkowa. Byliśmy przekonani, że gospodarz wieczorem nie zabrał jej z pola i bidulka nie przeżyła nocy.
Tylko o niej myśleliśmy całą drogę. Tymczasem okazało się, że jest to jedynie makieta krowy :) Tyle radości z widoku kolorowego plastiku nigdy nie mieliśmy.
Po posiłku i w znacznie lepszych nastrojach ruszyliśmy o 12:45 niebieskim szlakiem do Bożanowa. Znów szliśmy w śniegu. Tym razem jednak aż do Machowskiego Krzyża śnieg był dosyć zmarznięty i nie sprawiał większych problemów. Na szlaku było zupełnie pusto. Przy Machowskim byliśmy ok 13:34 i jakieś sześć min później ruszyliśmy dalej. Dalsza część trasy, to znów śnieg i spływające pod nim strumyki. O godzinie 15:00 doszliśmy do pierwszej drogi skręcającej do Radkowa (droga asfaltowa, która biegnie od drogi w Bożanowie w prawo i wychodzi koło zalewu w Radkowie- jeszcze nie mieliśmy okazji nią iść). Ruszyliśmy jednak dalej do Hospudki w centrum, gdzie zabawiliśmy do ok. 16:30. Dodam, że w Hospudce można się napić Gambrinusa, Czarnego Kozla oraz Mastera, a także zjeść bardzo pożywny obiad (daję mnóstwo frytek). Piotr z kolei zamówił jednego z fajniejszych Langosi. Był stosunkowo mało tłusty i bardzo chrupiący. Wycieczkę zakończyliśmy w Radkowie o 17:50 kompletnie przemoczeni po ulewie z gradem, która złapała nas w drodze powrotnej.
czwartek, 11 kwietnia 2013
Black and white inaczej ...
Jakiś czas temu mieliśmy okazję spróbować kilku całkiem ciekawych i smacznych whisky. Jednak wśród nich znalazły się dwa przedziwne wynalazki....
Ani to wódka, ani whisky... Bardzo złe wrażenie zrobił na nas White dog. Jeden plus, że pije się go jak likier, pytanie jednak - po co?
Cu dhub natomiast mdlił karmelowymi i miodowymi posmakami...
A poniżej już zupełnie smaczne whisky.
A to coś dla miłośników apteki ;) Mhmmm Caol ila się chowa !
Ani to wódka, ani whisky... Bardzo złe wrażenie zrobił na nas White dog. Jeden plus, że pije się go jak likier, pytanie jednak - po co?
Cu dhub natomiast mdlił karmelowymi i miodowymi posmakami...
A poniżej już zupełnie smaczne whisky.
A to coś dla miłośników apteki ;) Mhmmm Caol ila się chowa !
Subskrybuj:
Posty (Atom)