W pierwszy piątek stycznia wyruszyliśmy z rodzicami do Radkowa. Prognozy pogodowe nie były najlepsze, ale postanowiliśmy zaryzykować. Spaliśmy w byłym hotelu w samym centrum Radkowa- zdegradowanym obecnie do roli gościńca. Nocleg był kiepski, ponieważ trafiła się jakaś imprezowa ekipa. O pierwszej w nocy Piotrek musiał pogonić imprezowiczów. Samo miejsce noclegowe ujdzie. Śniadanie, to standardowo- ser żółty, wędliny, jakiś dżem. Wszystko świeżutkie i b.smaczne.
W sobotę, z samego rana wyruszyliśmy w standardową trasę Radków- Pasterka- Bożanów-Radków. Dzień krótki, ale pogoda dopisała, z Bożanowa mogliśmy zatem wracać dopiero po zmroku. Po drodze przegryźliśmy przepyszne placki w schronisku w Pasterce, a później olbrzymi obiad po stronie czeskiej.
Niestety, plany niedzielne musieliśmy zmienić. A to z powodu załamania pogody. Na szczęście nie padało. Nadciągnęły jednak ciemne chmury i zaczęło bardzo nieprzyjemnie wiać. Ponieważ nie chciało nam się wracać do Wrocławia, zdecydowaliśmy się odwiedzić Kudowę i Polanicę Zdrój, gdzie pospacerowaliśmy po parkach zdrojowych, a na koniec Kłodzko. Tu znów mieliśmy pecha, bo nie udało nam się zwiedzić podziemnych tuneli pod miastem. Za to udała się wycieczka na twierdzę.